Pokemon GO mówi jak grać podczas pandemii koronawirusa SARS-CoV-2
Choć ogólny szał na gry rozszerzonej rzeczywistości (AR - augmented reality) ucichnął spory czas temu, to jednak wielu graczy w dalszym ciągu zagrywa się w jedną z najpopularniejszych produkcji tego garunku, czyli Pokemon GO. Problem pojawia się, gdy naprzeciw łapania pokemonów staje kwarantanna.
Pokemon GO to był istny szał
Choć produkcje AR już od wielu lat istnieją na rynku i mają całkiem spore grono fanów, to sama idea zdobyła rozgłos dopiero za sprawą Pokemon GO. Ta produkcja przeznaczona na urządzenia mobilne polega na prostym koncepcie - bawisz się w łowcę pokemonów. I to nie byle jakiego, bo takiego, który do tego celu używa smartfona. Gra wykorzystuje obraz z kamerki i prawdziwą pozycję gracza w przestrzeni i nakłada na to wirtualne postacie, na przykład pokemonów. Po podejściu do jednego z nich możemy go złapać, a potem pochwalić się, że w naszym ogródku siedział Charizard. Fajne, nie? Niby tak, ale gorzej, gdy oprócz pokemona możemy złapać też COVID-19.
Pokemony zmieniają się w obliczu SARS-CoV-2
Studio Niantic (odpowiedzialne za Pokemon GO) już wcześniej odwołało swoje duże wydarzenie Abra Community Day w obawie przed koronawirusem. Sama produkcja też doczekała się pewnych zmian - Incensy wabiące pokemony są teraz dużo tańsze, a ich cena wynosi 1 PokeCoin za 30 sztuk wabika. Działają one też dłużej, niż wcześniej. Nie da się w tej produkcji tak naprawdę uniknąć chodzenia, jednak studio robi wszystko, aby je zminimalizować, na przykład poprzez zwiększenie częstotliwości pojawiania się pokemonów w bliskiej okolicy i zmniejszenie dystansu do wykluwania się pokemonów. Takie zmiany z pewnością ograniczają dłuższe wycieczki, jednak i tak radzimy przez najbliższy czas zawiesić swoją działalność trenera pokemonów i zagrać sobie w którąś z klasycznych części choćby na którejś z konsol Nintendo.
