Szalony pomysł w Australii - dla pszczół powstaną ule ze sztuczną inteligencją. Mają ograniczyć pandemię warrozy
Dręcz pszczeli to prawdziwa menda - nie dość, że przenosi choroby na które sam nie choruje, to szybko rozprzestrzenia się po całym świecie.
Szkodnik jakich mało
Dręcz pszczeli, znany nieco bardziej złowieszczo jako "Varroa Destructor", jest roztoczem i naprawdę niebezpiecznym szkodnikiem. Ten niewielki robal żeruje na młodych i dorosłych pszczołach, wywołuje poważną chorobę - warrozę (składając jaja np. w czerwach pszczół) i przenosi bardzo dużo innych chorób, często dla pozytecznych owadów śmiertelnych. Same roztocza oczywiście na nie nie chorują. Od lat 60. na cały świat dręcze się roznoszą, doprowadzając do totalnej zagłady całego ula w ciągu zaledwie 2-3 lat. Lekarstwa na warrozę nie ma.
Australijski pomysł na ochronę pszczół
Jest jednak miejsce, do którego dręcze jeszcze nie dotarły i jest to Australia. Kraj ten jednak bardzo boi się pandemii, która nie dość, że zaszkodziłaby pszczołom, miodom, pasiekom i ulom, mogłaby uszczuplić przychody z tego segmentu gospodarki aż o 70 milionów dolarów rocznie. Bega Cheese to tamtejsza firma spożywcza, która niedawno ruszyła z pierwszym produktem opartym na prawdziwym miodzie. Jej przedstawiciele jednak mają pomysł na pomoc pszczołom w obliczy niechybnego (ich zdaniem) zagrożenia. Firma bowiem zamierza... wybudować w całym kraju ule z zabezpieczeniami godnymi samego prezydenta.
Ule z AI i kamerami
Purple Hive Project to projekt mający na celu stworzenie specjalnych uli wyposażonych w mikro-kamery 360 stopni i wytrenowaną sztuczną inteligencję, która w czasie rzeczywistym ma skanować wlatujące do ula pszczoły i donosić, gdy którakolwiek z nich będzie nosicielem dręcza pszczelego. Wszystko to zasilane ma być energią słoneczną. "To dla nas jasne, że musimy zainwestować w technologię i innowację, aby zapewnić przyszłość miododajnym pszczołom, australijskim pszczelarzom i całej agrokulturze" - powiedział dyrektor firmy Adam McNamara.