Wielka Brytania chce zbudować kosmiczne elektrownie. Wyjątkowy pomysł budzi zainteresowanie NASA od lat
Naukowcy już od lat nie próżnują, gdyż nieustannie starają się opracować coraz to wydajniejsze i bardziej atrakcyjne pomysły na zasilanie wszystkiego, co znajduje się na Ziemi. Teraz postanowiono pójść o krok dalej i stworzyć elektrownie bazującą na dawnej koncepcji.
NASA, potem Chiny i Wielka Brytania
Na koncepcję "kosmicznych elektrowni" swój własny pomysł mają różne kraje i organizacje z całego świata. Nie dziwi to wcale, bo wynalezienie takiego wynalazku mogłoby okazać się ostatecznie przełomem na miarę pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych. Tym razem nie musielibyśmy się martwić praktycznie o nic.
Sama idea takiego wynalazku narodziła się bardzo dawno temu, w czasach, gdy mało kto myślał, że może stać się rzeczywistością. Chodzi o rok 1941, gdy amerykański pisarz i naukowiec Aleksander Asimov poruszył w swoich dziełach koncepcję stacji zdolnej do zasilania wszystkiego na świecie. No, to była jednak książka science-fiction.
Teraz ten rewolucyjny, jakby się miało zdawać, pomysł, doczekać się może w końcu spełnienia. I, co ciekawe, nie jest to pierwszy raz, gdy elektrowniami kosmicznymi zainteresowali się badacze. Wcześniej temat temat rozpatrywała choćby NASA, niedawno swoje zainteresowanie wyraziły Chiny.
Energia, która powędruje wszędzie
Jeszcze w ubiegłym roku Chińczycy, którzy w ostatnich latach coraz prężniej działają w kategorii eksploracji i badania kosmosu, informowali o własnym pomyśle na umieszczenie na ziemskim orbicie farmy solarnej. Miałaby ona posłużyć do zasilania nie tylko wielkich miast, ale i mniejszych wiosek. I ten sam pomysł przyświeca również brytyjskim naukowcom.
Jak jednak miałoby to działać? Rząd Wielkiej Brytanii twierdzi, że ich stacja nosiłaby nazwę SBSP i już niedługo mają ruszyć pierwsze prace związane z wymaganą do jej stworzenia technologią. Na orbitę Ziemi trafiłby kilometrowy satelita słoneczny z całym systemem luster i panele słoneczne, dzięki czemu mógłby generować nawet 3,4 GW energii elektrycznej.
Później energia ta konwertowana byłaby na fale radiowe o wysokiej częstotliwości, które odbierane byłyby na Ziemi przez specjalną antenę. Ta ponownie dokonywałaby konwersji, co zaowocowałoby wytworzeniem gotowego do przesyłu prądu stałego o mocy 2 GW.
NASA twierdziła, że się opłaca
Brytyjski rząd informuje, że jeżeli naukowcy postanowią, że rozwiązanie to ma sens ekonomiczny i wydajnościowy, stacja mogłaby ruszyć jeszcze do 2050 roku. Elektrownia kosmiczna mogłaby nie tylko ograniczyć przedostawanie się CO2 do atmosfery, ale też okazałaby się bardziej wydajna niż naziemne panele słoneczne (bo w kosmosie Słońce świeci cały czas).
Dla przykładu - Chińczycy chcą na orbicie umieścić ponad 1 000-tonową elektrownię tego samego rodzaju. Okazuje się, że rozwiązanie to teoretycznie miałoby przy przyszłość, prawda? Cóż, NASA jeszcze w 1974 roku uważała przedsięwzięcie za kosztowne, ale sensowne z dłuższej perspektywy czasu. Przez kolejne lata NASA i DOE na zlecenie amerykańskiego Kongresu badały potencjalnie korzyści i problemy związane z tą technologią.
Okazało się, w raporcie opublikowanym w 1978 roku, że "w sumie to się nie opłaca", a takie zdanie przyjęli przynajmniej politycy. Pomysł stanął na kolejne lata, jednak od mniej więcej roku 2009 swoje autorskie idee na ten temat podsuwają kolejne kraje - Japonia, Chiny, a ostatnio wspomniana tu Wielka Brytania. Pojawiły się też pierwsze prywatne firmy zainteresowane takim przedsięwzięciem. To jak w końcu jest? Dzisiejsza technologia najpewniej pozwoliłaby na przeprowadzenie całej operacji znacznie mniejszymi kosztami.