Tesla sprzedawała coś, co kompletnie przeczy bezpiecznej jeździe. Wszystkie sztuki wykupiono
Elon Musk znany jest ze swojego dość swobodnego podejścia do biznesu. Oprócz przedsięwzięć które mają zmienić kompletnie świat, miliarder lubi czasami puścić oczko do fanów. Okazuje się, że nie trzeba wcale za bardzo się starać, aby opchnąć drogie rzeczy sygnowane znanym logo.
Tesla sprzedaje wszystko
Tesla, oprócz SpaceX, Neuralink i The Boring Company, to firma Elona Muska, który aktualnie musi stanowić pewnego rodzaju oczko w głowie miliardera. W końcu ten amerykański producent samochodów osobowych od lat święci triumfy na giełdzie gwarantując swojemu założycielowi coraz większy majątek. Nie obyło się jednak bez wpadek.
Elon Musk znany jest ze swojego dość specyficznego podejścia do social mediów, w których nie ogranicza się wyłącznie do pisania na temat swoich firm, a dzieli się z fanami często bardzo kontrowersyjnymi opiniami. Słowa miliardera wielokrotnie zaskakiwały, a giełda bardzo szybko reaguje na wszelkiego rodzaju "deklaracje", nawet żartobliwe. Z tego względu wahania Tesli na giełdzie stały się już praktycznie memem.
Firma jednak radzi sobie świetnie i oprócz konstruowania nowych modeli aut i opracowywania autonomii nowej generacji, fani marki rzucają się na wszystko, co sygnowane jest logo tego producenta. Powerbanki, koszulki, czapki, bluzy, bidony czy nawet miniaturowe samochodziki rozchodzą się jak ciepłe bułeczki mimo tego, że ich ceny są w zasadzie dokładnie takie, jakich po Tesli moglibyśmy się spodziewać.
Elon, nie pij więcej
Tym razem Tesla postanowiła sprzedawać tequilę. Oczywiście taka forma gadżetu kolekcjonerskiego nieco przeczy idei odcięcia samochodów od wysokoprocentowych trunków, jednak przyznajmy, że butelka jest na tyle ładna, że faktycznie prezentowałaby się w barku wyśmienicie.
Całość zamknięta jest w butelce przypominającej piorun stojący na bardzo futurystycznej podstawce. Trunek, jak głosi napis na stronie, to "100-procentowa tequila de agave añejo leżakowana w beczkach z francuskiego dębu, z wytrawnymi owocami i lekkim aromatem wanilii ze zrównoważonym finiszem cynamonowo-pieprzowym". Brzmi fajnie. Ale niefajnie kosztuje.
Całość wyceniono na 250 dolarów amerykańskich, czyli niemal 950 złotych. Dla nas jest to cena zaporowa, ale dla Amerykanów do najniższych również nie należy. Mimo ceny i faktu, że zakupić ją można było tylko w niektórych stanach, Tequila już się wyprzedała. Równie szybko na Ebay-u zaczęły pojawiać się oferty od prywatnych osób z przedsprzedażą limitowanych edycji nowego gadżetu. Ceny są zaporowe, bo dochodzą do nawet 2 tys. dolarów za butelkę. Auć!
To nie żart
Co ciekawe, "Teslaquila" wzięła się oryginalnie z prima aprilisowego żartu z 2018 roku. To wtedy Elon Musk zamieścił na Twitterze zdjęcie siebie opartego o Teslę i przykrytego kartonem z wiadomością "Elon został znaleziony nieprzytomny przy Tesli Model 3, otoczonym butelkami „Teslaquilla” ze śladami wysuszonych łez wciąż widocznymi na jego policzkach" - napisano.
Był to cykl tweetów w których założyciel firmy żartował, że firma doszła do "totalnego bankructwa, tak zbankrutowanego, że aż ciężko uwierzyć". I to mimo wcześniejszej sprzedaży jaj wielkanocnych.