Fizyk jądrowy ostro o przeciwnikach elektrowni atomowych: "Strach jako argument"
W ostatnim czasie na nowo rozpętała się dyskusja na temat właściwości budowy elektrowni atomowej w Polsce. Informacja o podpisaniu rządowego porozumienia w tej sprawie z władzami Stanów Zjednoczonych zbiegły się z informacją o planach Japońskich inżynierów o rozlaniu wody, która służyła do chłodzenia reaktorów elektrowni atomowej w Fukushimie do oceanu. Głos w sprawie zabrał ekspert.
Elektrownia atomowa w Fukushimie – czemu doszło do tragedii
11 marca 2011 roku Japonie nawiedziło jedno z najsilniejszych trzęsień ziemi, które odnotowano w tym kraju. W skutek tego zdarzenia elektrownia atomowa w Fukushimie, która została zbudowana w latach 60 XX wieku została zniszczona i doprowadziła do jednej z większych katastrof atomowych naszych czasów. Warto jednak pamiętać o kilku ważnych aspektach, które towarzyszyły tej tragedii.
Energia trzęsienia ziemi była równa 336 megatonom TNT. Taką moc osiągnęłoby zdetonowanie kilku milionów bomb z okresu II wojny światowej jednocześnie. W skutek trzęsienia wszystkie linie wysokiego napięcia, które zasilały elektrownie zostały zerwane, a mosty i drogi zostały zniszczone. Trzęsienie i powódź zabrały z kolei życia ponad 20 000 osób. Pomimo tak ogromnej katastrofy, systemy bezpieczeństwa elektrowni dalej działały i w dalszym ciągu chłodziły reaktory. Po kilku godzinach nadeszła jednak fala tsunami. Wały ochronne były zaprojektowane do zablokowania fali o wysokości 5,7 metrów, ale były tak skonstruowane, żeby chroniły elektrownie przed falami o wysokości 10 metrów. Fala jednak miała 12 metrów czego nikt się nie mógł spodziewać. Na taką siłę nie było mocnych. Woda zalała generatory awaryjne i pomimo tego, że elektrownia powoli zaczęła się wyłączać w kontrolowany sposób, to doszło do skażenia. W wyniku kataklizmu zginęło jedynie trzech pracowników elektrowni. Jeden spadł z suwnicy w trakcie trzęsienia ziemi, dwóch się utopiło. W skutek awarii elektrowni nie odnotowano żadnych zgonów ani poważnych komplikacji zdrowotnych związanych z promieniowaniem.
Przeciwnicy elektrowni atomowych po prostu się boją?
Według polskiego profesora i eksperta w dziedzinie fizyki jądrowej, organizacje, które najgłośniej działają przeciwko tworzeniu elektrowni atomowych najczęściej nie mają pojęcia o czym mówią, nie rozumieją nauki, która stoi za tą technologią i zwyczajnie się jej boją. Przytaczany przez profesora Greenpeace głosi hasła pokroju „każdy atom jest niebezpieczny”. Jak tłumaczy w swoim liście prof. Strupczewski, osoby takie nie rozumieją promieniotwórczości i chemii trytu, który jest jedynym pierwiastkiem radioaktywnym, który zachował się w skażonej wodzie z Fukushimy.
Według ekspertów zajmujących się fizyką jądrową, pozbywanie się skażonej wody poprzez wylewanie jej do Oceanu Spokojnego na przestrzeni najbliższych dziesięciu lat jest najlepszych rozwiązaniem i na pewno ma więcej sensu niż przetrzymywanie tych zbiorników w nieskończoność na lądzie. Okres półtrwania pierwiastka jest zbyt krótki, aby mógł on wpłynąć na ekosystem, w organizmach ryb może się on utrzymać maksymalnie dwa dni. Co więcej lokalni japońscy rybacy już wyrazili zgodę na takie rozwiązanie.
Na koniec profesor podkreśla, że dla ekspertów zajmujących się energią atomową, najważniejszym jej aspektem jest bezpieczeństwo. Zarówno podczas działania elektrowni, jak i bezpieczeństwo ludzi, którzy dzięki takim instytucjom mogą oddychać czystym powietrzem. Energia atomowa nie jest uzależniona ani od siły wiatru, ani od pory dnia lub nocy (w przypadku paneli fotowoltaicznych) i jak pokazują przykłady różnych państw, gdzie takie rozwiązania funkcjonują od lat, jest bezpieczna i tania.